Kamienie wspomnień Piątek, Sty 28 2011 

Budujesz swój świat. Na fundamentach z poglądów narzucanych przez otoczenie, cegiełka po cegiełce doświadczeń, stawiasz obiekt. Czas jest zaprawą… W pewnym obmurujesz się tak, że nie widać cię już w ogóle… Masz takie jedno okienko, przez które każdy może zobaczyć tylko to, na co pozwolisz…

Tkwisz w tej twierdzy, masz ochotę wyjść. Ale mimowolnie się alienujesz, paraliżuje cię strach. Próbowałaś- ktoś tylko rzucił w ciebie kolejną cegłą, którą budowałaś swoją fortecę. Chciałaś żyć inaczej, ale paniczny lęk przed oddaleniem się…

Wyszłaś. Uśmiechnęłaś się. Uwierzyłaś w kilka kłamstw. Skąd mogłaś wiedzieć, że ktoś po prostu miał ochotę się zabawić? Zbyt długo tkwiłaś osamotniona, żeby wiedzieć, że ktoś może cię oszukać.

Pamiętałaś, byłaś olewana. Milczałaś…

Dobrowolnie, jako kompletny wrak człowieka zapukałam do drzwi. Płacę, aby ktoś pomógł rozwalić tę twierdzę. To nie jest planowane wyburzenie- dynamit i nie ma. Bum. Nie. Najpierw dach mojego schronienia. A gdy zaczął padać deszcz, to prosto na mnie. Bałam się go, teraz nie miałam już innego wyjścia, jak go doświadczyć. Potem ściany poszczególnych kondygnacji. Nie dość, że opady atmosferyczne, to i jeszcze wiatr, bo przegród nie ma, aby chronić… Czas na fundamenty…

Jestem mentalnie bezdomna. Widzę tylko ruiny swojej psychiki. Wiem, że muszę coś zrobić z gruzem. Wiem, że muszę od nowa zbudować sobie schronienie. Ale najpierw starannie je zaprojektować, zgodnie z własnymi normami.

Na zewnątrz nie jest tak źle, jak myślałam. Całkiem mi się tutaj podoba. Trochę czuję się samotna, ale na pewno mniej, aniżeli siedząc w tej wieży.

Wiem, że pewnie nigdy nie usłyszę słowa przepraszam od wielu osób. Wiem, że niektórzy nigdy się nie zmienią. I wiem też, że nie jestem winna czyichś dziwnych poglądów, zachowań, nabytego chamstwa…

Pewnie niejednej osobie dam jeszcze szansę, jeśli będzie potrafiła się przyznać i wyrazić skruchę. Już kilka takich postaci na nowo zawitało w moim życiu…

Życie nauczyło mnie egoizmu. Nie mam już ochoty uchylać nieba osobom, które na to nie zasługują, a później obrywać piorunami z chmur. Dlaczego ja mam pamiętać o kimś, kto nie pamięta o mnie? Dlaczego mam być miła dla kogoś, kto jest chamski dla mnie? Dlaczego mam się starać o kogoś, kto nie stara się o mnie? Dlaczego ktoś ma podejmować za mnie decyzje, skoro nie umrze za mnie?…

Samolubny samolub Czwartek, Gru 23 2010 

Lubi się sam. Sam robi, co lubi. Lubi swoje życie. Samolub. Egoista. I jest… szczęśliwy…

Lubi to, co robi. Dba o siebie, bo wie, że tak naprawdę będzie tylko z sobą całe życie. Bo wie, że w kryzysowej sytuacji będzie mógł liczyć tylko na siebie. Bo wie, że życie przeżyje, będąc sobą. Musi być w związku ze sobą, liczyć na siebie w każdej sytuacji. A nie może liczyć przecież na kogoś, kogo by nie lubił. A jeśli lubi siebie, to inni też go będą lubić. Bo przecież nie można nie lubić człowieka, który czuje się dobrze ze sobą. Wtedy dba, żeby inni czuli się z jego najukochańszą personą- sobą…

Związek ze sobą jest związkiem na całe życie. Człowiek, który żyje w takiej stabilnej, szczęśliwej relacji, będzie szczęśliwy do ostatniego dnia egzystowania na planecie Ziemia. Nie będzie się nudził, gdy będzie jedynym swoim odpowiednikiem fizycznym w danym otoczeniu. Wszędzie się odnajdzie- w zasadzie nie będzie musiał, bowiem nigdzie się nie zgubi…

Samolub daje ukochanej osobie wszystko, co najlepsze. Dba o nią, rozpieszcza, pozwala się zrelaksować, opiekuje się jej ciałem i duszą. Chce jej pokazać wszystko, co najpiękniejsze. Nie pozwoli jej oszukać i zranić.

Samolub to trochę egoista. Ale nie do końca- ego jego nie jest nadto nabrzmiałe, jak sutki karmiącej matki. Nie jest też wklęśnięte jak brzuch anorektyczki. Samolub dba o mieszkanko swojej osoby- daje jej zdrowe pożywienie, nie zaśmieca byle czym, kształtuje i kontroluje porządki.

Samolubstwo nie jest złe. Jest wręcz pożądane. Szkoda tylko, że wydźwięk tego wyrazu jak i jego pochodnych jest tak błędnie interpretowane i odbierane przez środowisko. Samolub po prostu siebie kocha- a to podstawowy warunek, żeby inny samolub pokochał jego…