Generalnie nie zaleca się grać z żywiołami. Żywioły charakteryzują się niezmordowaną siłą, która zawsze wygrywa. A że zwycięstwo to częstokroć pyrrusowe, to już inna kwestia…

Ogień parzy. Jest gorący. Namiętne płomienie oblepiają ofiarę i w proch obracają. A potem proch ten pakują do swoich naboi i strzelają dalej…

Najpierw taki słaby płomyczek. Jak w nadziei. Dmucha się na zimne. A ogień gorący przecież! I tak delikwent dmuchając i chuchając wznieca ognisko. Albo pożar, jak za dużą pojemność płuc posiada. A pożar już trudno ugasić. A nawet jeśli się uda, to i tak jakieś zgliszcza pozostaną. I nigdy nie wiadomo, czy wiatr gdzieś dalej nie posunie swojego kolegi po fachu…

Albo pali się taki mały stosik, na stosiku jakaś naiwna ofiara losu, a jakiś inny głupek dolewa oliwy. Zimno mu, za mało emocji ma. Leje i leje te gęste kłamstwa, wznieca i podnieca. Łup. Żywioł wygrywa. Chłonie jak czarownicę do pala przywiązaną. I pierwszy stopień do piekła zaliczony. I już łatwiej mknąć w dół i się staczać, bo te stopnie to takie strome i nie problem gdzieś orła wywinąć i kozłem ofiarnym się stać…

Nie ma co za blisko do ognia podchodzić. A jak już to robić, to z rozwagą, gdy już się samemu lekko płonie. Inaczej można się sparzyć, a blizny mogą zostać do końca życia. W zależności od stopnia oparzenia, w najlepszym przypadku jakiś bąbel wyskoczy, plaster wystarczy, wygoi się. W tym gorszym zeszpecenie gwarantowane. I trauma gratis. Potem jakieś toksyczne związki, bo się nawdychało tlenku węgla to. I zmiany w mózgu od tych oparów, niekoniecznie odwracalne, chyba, że jest się feniksem.

A właśnie: feniks. To dopiero ciekawe stworzenie. Pod koniec życia wybucha ogniem, obraca się w popiół i z niego powstaje. Nie wytrzymuje swej egzystencji, załamuje się, po czym odradza się piękny i silny.

Bez ognia byłoby zimno. Nic by się nie kleiło, zamarłoby i skostniało. Przymarznięte usta nie byłby w stanie uformować się w jakikolwiek grymas, oczy by nie lśniły, a serce pewnie by nie pompowało krwi. To byłoby takie nudne.

Mały ogień jest uroczy. Płomyki w stęsknionych oczach tańczą, oblizując delikatnie zaimpregnowane emocje. Dodają temperatury, ogrzewają wymarzniętą duszę…